XVIII. „Czlowiek z glowa podobna do siodla”
W godzine p'o'zniej pozegnalem moich towarzyszy ciezkiej podr'ozy, kt'orzy ladowali juz na wozy swoje rzeczy i wkr'otce wyjezdzalem z Urgi samochodem, majac ze soba otylego i powaznego ministra wojny i lame — Turguta, przygladajacego mi sie badawczo. Gdy'smy juz byli o kilkana'scie kilometr'ow od stolicy „Zywego Buddhy”, uslyszeli'smy z tylu ryk syren i turkot samochodu, zblizajacego sie w pelnym pedzie. Zauwazylem, ze minister spowaznial jeszcze bardziej, a czarnooki lama wcisnal glowe w ramiona i zaczal szybko przebiera'c r'ozaniec. Instynkt samozachowawczy obudzil sie od razu. Poczulem niebezpiecze'nstwo. Odpialem lezaca przede mna torbe i szybko wysunalem z niej rekoje's'c mauzera.
W tej chwili dogonil nas samoch'od pedzacy z szalona szybko'scia: siedzial w nim pulkownik Sipajlow, jego kat Czystiakow i jeszcze jaki's oficer. Sipajlow ujrzawszy ministra wojny zmieszal sie. Po chwili u'smiechajac sie i sepleniac, zapytal:
— Pan bedzie jechal na Buir-Nor? Jade tez w tamta strone, gdyz musze dogoni'c wyslanego wczoraj w nocy go'nca z listami. Bedziemy razem nocowali w Kazahuduku… Do widzenia!
Samoch'od pomknal dalej, my za's pojechali'smy za nim znacznie wolniej. Z wysokiego pag'orka dojrzeli'smy w oddali samoch'od, pedzacy w kierunku p'olnocnym. Znikl on wkr'otce za niewysokim la'ncuchem g'or.
— St'oj! — zawolal minister i zwracajac sie do mnie, rzekl: — Nie pojedziemy wcale na Buir-Nor i w Kazahuduku nie spotkamy tego czlowieka. Dzam-Balon wczoraj sie dowiedzial, iz Sipajlow chce pana zabi'c w drodze. Ksiaze doni'osl o tym baronowi, a ten bojac sie Sipajlowa, kazal mi jecha'c z panem i oszuka'c tego zb'oja. Pojedziemy droga najkr'otsza na Kalgan.
Dowiedziawszy sie o zamiarze Sipajlowa zalowalem szczerze, ze nie bylo ze mna mego agronoma i zolnierzy polskich. W'owczas na pewno Sipajlow i jego zb'oje nie dojechaliby do Kazahuduku…
W godzine potem bylem juz daleko od miejsca, gdziem spotkal po raz ostatni „czlowieka z glowa podobna do siodla”, przed kt'orym ostrzegal mnie stary wr'ozbiarz w okolicach Wan-Kure.
Po trzech dniach dotarli'smy szcze'sliwie przez Gobi i przez ziemie plemienia Czachar'ow do Kalganu, zrobiwszy wraz z lama ostatnie 100 kilometr'ow konno w obawie przed chi'nskimi wladzami pogranicznymi. Po kilku godzinach drogi wyrosly przede mna w grubym murze otaczajacym Pekin potworne wrota Chien-Men.
Odpoczywajac w Pekinie we wspanialym „Hotel des Vagons-Lits”, otoczony mozliwymi wygodami kulturalnymi i porzuciwszy wszystkie atrybuty my'sliwego i wojownika, dlugo nie moglem sie pozby'c straszliwych wraze'n z dziewieciu dni spedzonych w Urdze, gdzie codziennie spotykalem „szalonego Ungerna”, o kt'orym przypominaly mi dzienniki, szczeg'olowo opisujace krwawy poch'od jego przez Syberie Wschodnia. Nawet teraz, po uplywie prawie dw'och lat, nie moge zapomnie'c tych nocy szale'nstwa, natchnienia i nienawi'sci, spedzonych w jurcie potomka Krzyzak'ow teuto'nskich. Przepowiednie sie zi'scily. Mniej wiecej po 130 dniach, w ko'ncu wrze'snia 1921 roku baron Ungern von Sternberg zginal w straszliwych torturach w wiezieniu bolszewickim.
Baron Ungern von Sternberg… Przemknal on krwawa wichura karzacego losu. Co zostawil po sobie?
Surowy rozkaz, powolujacy pod jego sztandary wszystkich uczciwych, kochajacych ludzko's'c wojownik'ow i ko'nczacy sie mistyczna przepowiednia z Apokalipsy.
Lecz Ungern pozostawil po sobie 'slad jeszcze jeden, glebszy, kt'ory bedzie mial znaczenie historyczne.
W jurtach Mongol'ow r'oznych plemion, przy ogniskach buriackich, mongolskich, dzungarskich, kirgiskich, tybeta'nskich pastuch'ow cichymi, lecz przejetymi glosami 'spiewaja legende, zrodzona przez barona Ungerna:
— Przyszedl z p'olnocy bialy rycerz i powolal Mongol'ow do skruszenia kajdan, nalozonych przez niezwalczone Chiny. Padly rozbite kajdany na ziemie naszych wolnych step'ow. Ten bialy rycerz byl odrodzonym Dzengiz-Chanem i przepowiedzial przyj'scie na 'swiat „Wielkiego Mongola”, kt'ory szerzy'c bedzie madra nauke Buddhy i slawe wladc'ow Azji. Tak bedzie!…
Obudzila sie Azja, a jej synowie glosza wolne, 'smiale slowa. Biada Zachodowi, jezeli Azja, natchniona przez „zlych duch'ow”, p'ojdzie nie za madrym i milo'sciwym Ugedej-Chanem lub Baber-Sultanem, lecz za krwawym burzycielem — Tamerlanem Chromym…
Co tez powie w chwili stanowczej „Wladca 'Swiata”, zjawiwszy sie ze swej skrytej w glebi ziemi stolicy?