home | login | register | DMCA | contacts | help | donate |      

A B C D E F G H I J K L M N O P Q R S T U V W X Y Z
À Á Â Ã Ä Å Æ Ç È É Ê Ë Ì Í Î Ï Ð Ñ Ò Ó Ô Õ Ö × Ø Ù Ý Þ ß


my bookshelf | genres | recommend | rating of books | rating of authors | reviews | new | ôîðóì | collections | ÷èòàëêè | àâòîðàì | add

ðåêëàìà - advertisement



XVI. Widzenie „Zywego Buddhy” 17 maja 1921 r.

Opisywalem juz te pierwsza moja wizyte u Bogdo-Chana, gdy po modlach w swojej kaplicy, gdzie mial prorocze widzenie, kazal sekretarzom zapisywa'c swoje slowa:

Modlilem sie i zobaczylem rzeczy skryte przed oczyma ludzkimi. Przed soba ujrzalem wielka r'ownine z g'orami na horyzoncie. R'ownina ta szedl stary lama z koszem pelnym zwyczajnych kamieni. Starzec z trudem sie posuwal, gdyz byl chory, slaby i znuzony. Z p'olnocy, spoza g'or zjawil sie je'zdziec na bialym rumaku, ubrany w biale szaty. Zblizyl sie do starca i rzekl:

— Daj mi tw'oj kosz, pomoge ci donie's'c go do klasztoru. Lama podal mu ciezki kosz, lecz je'zdziec nie m'ogl podnie's'c go na wysoko's'c siodla. Starzec smutnie poszedl swoja droga, uginajac sie pod ciezarem kamieni. W'owczas od p'olnocy ukazal sie inny je'zdziec w czerwonych szatach i na rudym koniu. Je'zdziec ten rzekl do lamy: „Glupcze, po co nosisz kamienie, gdy ich wszedzie jest pod dostatkiem?” M'owiac to, potracil starca koniem, ten upadl, kamienie za's potoczyly sie po ziemi. Spostrzezono wtedy, ze byly to drogocenne diamenty. Wszyscy zaczeli w po'spiechu je zbiera'c, lecz nikt nie m'ogl oderwa'c ich od ziemi. W'owczas lama zaczal sie modli'c, azeby bogowie dopomogli mu donie's'c drogocenny, lecz ciezki kosz do celu.

Przez cale zycie — modlil sie starzec — niose to brzemie, a teraz, gdy pozostalo tak malo do przej'scia, zgubilem je! Pom'ozcie mi, wielcy, milo'sciwi bogowie!

Nagle ukazal sie stary, stuletni czlowiek zgarbiony, zebral wszystkie diamenty do kosza i oczy'sciwszy je z kurzu i trawy podni'osl kosz na ramie i ruszyl, m'owiac do lamy:

— Odpocznij tymczasem! Przed chwila donioslem do celu swoje brzemie i ciesze sie, ze moge ci dopom'oc, bracie.

Starcy odeszli i znikli za g'orami, a je'zd'zcy rozpoczeli b'oj, kt'ory trwal do 'switu. A gdy weszlo slo'nce, na stepie nie widzialem juz nikogo, ani zyjacych, ani umarlych. Nawet 'slad'ow dojrze'c nie moglem. Wszystko to widzialem ja, Bogdo-Chan-Hutuhtu, 31-szy „Zywy Buddha”, kt'ory tego dnia rozmawial z wielkim, blogim i madrym Buddha, otoczonym dobrymi i zlymi duchami. Madrzy lamowie, hutuhtu, kanpo, maramba i 'swieci gegeni, raczcie wyja'sni'c moje widzenie!

To widzenie bylo zapisane w mojej obecno'sci. Nie wiem, co odpowiedzieli gegeni i maramba, lecz czyz nie jest zrozumiala odpowied'z na to widzenie 'slepego Bogdo, jezeli glebiej zastanowi'c sie nad dziejami Azji w chwili obecnej?!

Obudzona Azja jest pelna zagadek, lecz zarazem pelna odpowiedzi na pytania, stawiane przez dzieje ludzko'sci…

Ten kraj kaplan'ow tajemniczych, zywych bog'ow, mahatm'ow i medrc'ow czytajacych straszna ksiege los'ow pojedy'nczych osobnik'ow i lud'ow calych, obudzil sie i wzburzyl olbrzymi, zgroza przejmujacy ocean miliarda ludzkich istnie'n; potworne jego fale pietrza sie wszedzie, az hen! po kra'nce horyzontu, za kt'orym lezy odlogiem 'slepa Europa i kultura zachodnia, tak daleka od zagadnie'n ducha…


XV. Zjawienie si e „zywego Buddhy” | Zwierzęta, ludzie, bogowie | XVII. Ostatnia noc